Greg Ka
Dlaczego uwielbiam oglądać YCD? Bo lubię marzyć i lubię, kiedy marzenia się spełniają. Cieszy mnie radość i szczęście młodych ludzi, którzy przezwyciężają swoje słabości i przeróżne ograniczenia by podążyć za życiową pasją, za wielkim marzeniem.
Nie co dzień tak wielka rzeka cudownych, autentycznych, wielkich marzeń i emocji przepływa tuż przed oczyma widza. Ta „Amazonka” marzeń wypływa prosto z serc wspaniałych, obdarzonych wielką pasją i olbrzymim talentem młodych, pięknych ludzi, którzy wkładają ogromny wysiłek i całą pasję by zahartować swój talent w ogniu rywalizacji, krytyki i oceny. Nie rywalizacja jest tutaj jednak najważniejsza, a przynajmniej nie rywalizacja z innymi tancerzami. Nie ona, moim zdaniem, stanowi dla uczestników największe wyzwanie. Jestem pewien, że największą trudność sprawia im pokonanie własnego bólu, zmęczenia, zwątpienia i tremy. Dlatego podziwiam nie tylko tych, którzy docierają do finału, ale także tych, którzy mimo trudności walczą do końca i próbują wykorzystać każdą minutę, aby jeszcze czegoś się nauczyć po to, by następnym razem być znacznie lepszym i pełniejszym artystą.
A jest od kogo się uczyć! Stacja, która inwestuje w to medialne przedsięwzięcie olbrzymie środki zapewniając młodym adeptom sztuki tanecznej najlepszych nauczycieli i fachowców z innych dziedzin, przekonuje mnie w każdy środowy wieczór, że nie chodzi tu tylko o zarabianie pieniędzy. Dostrzegam w tym autentyczną pasję wyjątkowego zespołu ludzi, którzy wkładają wiele serca w to, co robią. Rezultat – jak dla mnie – jest zachwycający.
Dla mnie, człowieka w „dobrze średnim” wieku, który kiedyś bardzo lubił tańczyć a dzisiaj lubi czerpać radość z podziwiania dokonań innych, który swoje pierwsze „taneczne” wzruszenia zawdzięczał filmom z Fredem Astaire’m i „Deszczowej piosence”, YCD to teatr tańca i emocji – spektakl, który przychodzi do mojego domu by dostarczyć mi niezapomnianych wzruszeń i nasycić mój głód estetycznych wrażeń.
Powiecie może, że są inne programy tego typu. Tak, to prawda. Jest lub było nawet kilka całkiem niezłych – o podobnych walorach. Staram się oglądać je wszystkie – te nie „z gwiazdami”. W żadnym z nich jednak, nie wkładano tyle wysiłku i starań by oszlifować diamenty talentów i uczynić z nich prawdziwe brylanty, lśniące pełnym blaskiem i zachwycające oko oraz serce widza, a przy tym świadome swego niepowtarzalnego piękna.
Nie ma tutaj przesady w „popisach” jury, którego to drobne utarczki przydają całości humorystycznego smaczku, i nie promuje się tutaj nikogo poza tymi, którzy przyszli by walczyć o swoje marzenia.
Dziękuję wszystkim, dzięki którym mogę oglądać ten autentyczny, emocjonujący spektakl. Dziękuję za ciarki na plecach, ściśnięte gardło i mokre oczy.
Najbardziej dziękuję tym młodym ludziom, którzy nie boją się pokazać nam wszystkim: „Oto moje marzenie i będę o nie walczył/a z własnymi słabościami!”.
Uczmy się tego od nich, bo warto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz